niedziela, 16 grudnia 2012
Rozdział 2.
Rano obudziła mnie mama.
- Kochanie, wstawaj, My z tatą idziemy do pracy. Na stole masz ciepłe śniadanie i herbatę. Zostawiam ci też pieniądze, to pójdziesz sobie kupić sukienkę na wieczór.Do centrum dojdziesz idąc w prawo, drugie skrzyżowanie w lewo i cały czas prosto. To gdzieś 15 minut drogi.
- Mhmm... o któej wracacie z pracy?
- O 16.
- To która jest?
- Siódma.
- O matko, dopiero?
- No tak.
- Zbrodnia, żebys mnie o tak wczesnej porze budziła - wyszłam z garderoby, mając ubrania w ręku.
- Ty byś najchętniej przespała połowę życia. No nic, córcia, idę, bo się spóźnimy. Pa!
- Na razie!
Kiedy wyszła ja poszłam do łazienki.Wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w białą bokserkę i fioletowe rurki. Do tego wzięłam biało-fioletowe supry. Zrobiłam delikatny makijaż, do kieszeni schowałam truskawkowy błyszczyk i telefon. Zeszłam do kuchni, gdzie znalazłam tosty. Zabrałam je do salonu i włączyłam telewizor. Jedząc śniadanie słuchałąm muzyki na VIVIE. Nagle zobaczyłam dwóch chłopaków grających na konsoli. Na dole ekranu zobaczyłam napis "Justin Bieber - One Time" i zakojarzyłam skąd znam głos sąsiada. Po chwili usłyszałam głos chłopaka, który, oczywiście, był inny, ze względu na wiek, ale jednak poznałam go, bo dobrze go znałam. Teraz dotarło do mnie, dlaczego wczoraj nie chciał się pokazać.
- Ja pierdzielę - moja ręka uderzyła w czoło w wyrazie mega facepalma. - Popisałąś się, spostrzegawczością, Oli, nie ma co.. - dalej gadałam do siebie, jedząc tosty. Kiedy skończyłam, wzięłam ze swojego pokoju torebkę, z kuchni pieniądze, które schowałam do portfela i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Swoje kroki skierowałam tam, gdzie prowadziły mnie słowa rodzicielki, choć po drodze musiałam zapytać jak iść dalej, ale trasę podpowiedziałą mi przemiła kobieta. Weszłam do środka i zamarłam z wrażenia. Warszawskie centra handlowe to przy tym kolosie spożywczaki, co mnie zaskoczyło, w końcu nie przeprowadziłam się do wielkiego miasta. Kiedy otrząsnęłam się z szoku, ruszyłam do najbliższego butiku z sukienkami na wystawie. Niektóre były serio fajne, ale taką, która naprawdę mi się spodobała, znalazłam dopiero w którym sklepie z kolei. Cudo było czerwone z czarnym paskiem biustem, w stylu lat 50-tych. Do tego kupiłam czarne szpilki. Zakupami ruszyłam w stronę wyjścia, ale po drodze zauważyłam sklep ze sprzętem sportowym. Postanowiłąm kupić sobie nową deskę, bo stara była juz niszczona. Kiedy weszłam, od razu zobaczyłam cel swojej wizyty. Przy nich kręcił się również... mój sąsiad. Poznałam go po fryzurze. Szłam powoli w jego stronę, niby z ciekawością rozglądając się dookoła, jednak cały czas obserwowałam go kątem oka. Kiedy mnie zobaczył, narzucił na głowę kaptur i odwrócił, Ja, jak gdyby nigdy nic, stanęłamobok niego i zaczęłam oglądać deski.
- Ta do ciebie pasuje - podał mi deskę z biało-fioletowym wzorem. Była świetna.
- Rzeczywiście genialna, dzięki. Jestem Oliwia - uśmiechnęłam się lekko i wyciągnęłam w jego stronę rękę.
- Drew - przedstawił się drugim imieniemi podał mi swoją rękę, cały czas chowając twarz. - To... chcesz się nauczyć jeździć, tak? - zagadał.
- Nauczyć? Jeżdżę juz od kilku lat - zaśmiałam się. - A ty?
- Ja też. A jakie sporty lubisz oprócz skateboardingu?
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, dopóki nie spojrzałam na zegarek.
- O matko, już jedenasta, szybko zleciało - powiedziałam, patrząc na zegarek.
- Serio? Cholera, juz pół godziny temu miałem być w skateparku! - obudził się chłopak.
- To leć. Tylko powiedz mi, jak tam dojdę, w końcu muszę wypróbować nową deskę - uśmiechnęłam się. - Muszę się tylko przebrać i zostawić zakupy.
- A gdzie mieszkasz? - zapytał, kierując się razem ze mną do wyjścia. Podałam mu adres, na co on odpowiedział mi jak tam dotrę. Już miał odchodzić, kiedy złapałam go za rękaw bluzy, powstrzymując przed odejściem.
- Kiedy się zobaczymy? - zadałam pytanie, udając głupią. Dobrze znałam na nie odpowiedź.
- Niedługo. Przecież wiem, gdzie mieszkasz – dostrzegłam delikatny uśmiech spod kaptura.
- Więc do zobaczenia… Drew – poszłam w stronę domu.
- Na razie – usłyszałam, jak mi odpowiada i po chwili biegnie w inną stronę.
- Jezu, Bimber, jesteś idiotą, jak myślisz, że cię nie poznałam – powiedziałam do siebie cicho i przyspieszyłam kroku kierując się do domu. Kiedy dotarłam, zostawiłam na łóżku zakupy i poszłam się przebrać. Wybrałam czarne leginsy, fioletową bokserkę i supry pod kolor. Do kieszeni schowałam potrzebne drobiazgi, zabrałam nową deskę i zamknąwszy do pojechałam do skateparku. Dzięki ‘Drew” wiedziałam jak tam trafić, a że droga była prosta i zresztą było blisko, to i trafiłam bez najmniejszego problemu. Już miałam skręcać w stronę najbliższej rampy, kiedy ktoś nagle na mnie wpadł.
- Przepraszam, nie zauważyłem cię. Nic ci się nie stało? – chłopak wyciągnął do mnie rękę, żeby pomóc mi wstać.
- Jest ok. – otrzepałam swoje ciuchy.
- Przepraszam, ale… nie widziałem cię tu wcześniej…
- Bo przeprowadziłam się tu wczoraj – wypowiedziawszy te słowa, przyjrzałam się mojemu rozmówcy. –Zaraz, zaraz. Czy ty przypadkiem nie jesteś Christian Beatles? – zapytałam lekko zdziwiona.
- Taaaaak… - powiedział zdziwiony, przyglądając mi się podejrzliwie. – Skąd wiesz?
- Żartujesz? Masz genialne filmiki na YT, w dodatku każdy cię zna, bo przyjaźnisz się z Bieberem – z uśmiechem wywróciłam oczami. – Ale co ja gadam… Oliwia Jabłkiewicz – wyciągnęłam rękę w jego stronę z mega bananem na twarzy.
- Miło mi cię poznać, Oliwio. Skąd jesteś? Twój śliczny akcent i nazwisko sugerują, że jednak nie jesteś z tej części świata.
- jestem z Polski. Taki mały kraj w Europie
- Wiem, dużo o nim słyszałem. Więc jesteś moją fanką? – objął mnie lekko, ale zabrałam jego rękę, w zamian łapiąc go pod ramię.
- Nie wiem, czy można tak mnie nazwać. Po prostu lubię twoje filmiki i dziwię się, skąd masz na nie pomysły. I mi by się nie chciało. Jak ty to robisz?
- Po prostu pomysły same wpadają mi do głowy. No, ale dosyć o mnie. Chodź, przedstawię ci moich przyjaciół, a y po drodze opowiesz mi o sobie. Z jakiego miasta pochodzisz?
- Ze stolicy, znaczy się z Warszawy.
- A ile masz lat?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo usłyszeliśmy krzyk.
- Chris, gdzieś ty był, do cholery?! Już mieliśmy cię szukać, ciołku! - krzyczał na niego dziewczyna o długich prostych włosach w kolorze brązowym.
- Wpadłem na Oliwię. Swoją drogą, poznajcie się. Oliwia, moja siostra Caitlin. Caitlin – Oliwia, niedawno się do nas przeprowadziła.
- Miło mi cię poznać.
- I wzajemnie – z uśmiechami uścisnęłyśmy sobie dłonie. – Ale ty i tak masz problem jak cię reszta dorwie. Zniknąłeś na tyle, że zaczęliśmy cię szukać! – posłała bratu wrogie spojrzenie.
- A to reszty ekipy, Ryan, Chaz, Jess.
- Siema – przywitali się chóralnie.
- Hej.
Zaczęliśmy rozmawiać. Po chwili usłyszałam za sobą znajomy głos.
- Nie mogłem go znaleźć. Objechałem połowę skateparku, a jego ciągle… Beatles, matole, zabiję cię! Gdzie ty się szlajasz?!
- Kogo moje oczy widzą – odwróciłam się z impetem. – Drew, tudzież podglądacz, tudzież Justin Bimber we własnej osobie.
- Hej, Oliwia. Jak poznałaś, że to ja?
- Na początku nie skojarzyłam. Dopiero potem skapnęłam się, do kogo ma podobny głos mój sąsiad, lubiący podglądać innych ludzi w ręcznikach.
- Tylko ciebie – odparł, zanim ugryzł się w język. Uniosłam brwi, a on uderzył się otwartą dłonią w czoło, kiedy uświadomił sobie swój błąd. – Znaczy się… tylko ciebie widziałem. Bo ja normalnie nie oglądam ludzi w ręcznikach. Ciebie też widziałem przez przypadek, bo… - zaczął się tłumaczyć, ale przerwałam mu wywód podchodząc do niego i poklepując po ramieniu.
- Ciebie też miło poznać, Justin. Nie męcz się tak, przecież cię nie ugryzę – uśmiechnęłam się, na co odpowiedział mi tym samym.
- Czy ktoś nam w końcu powie, co tu się dzieje? – reszt wpatrywała się w nas z nieodgadnionymi minami. My spojrzeliśmy na siebie i godnie odpowiedzieliśmy:
- Długa historia.
- Nie wnikam – powiedzieli jednocześnie.
- I prawidłowo.
- Mogę o coś zapytać? – Chaz spojrzał na mnie z ciekawością.
- Jasne – uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Czemu… czy… ty…
- Tak?
- No… kurde… Czemu się na niego nie rzuciłaś ani nic w tym stylu? Przecież to koleś, na którego widok dziewczyny wariują i w ogóle.
- Może jestem nienormalna – wzruszyłam ramionami. – No ale… skoro ci na tym zależy… echem- odchrząknęłam, podciągnęłam bokserkę w dół, aby pogłębić dekolt, po czym zawiązałam ją pod biustem, odsłaniając brzuch. Odsunęłam się od nich na parę kroków, przywołałam na twarz sztuczny uśmieszek i spojrzałam na Justina. – O mój Boże, to Justin! – zaczęłam piszczeć, skakać i lamentować przesłodzonym głosikiem, przez co wywołałam u nich wybuch śmiechu. – Juuustiiiiśśś Biebereeeek! AAA! O Boshhh! Nie wierzę! Moje przyjaciółeczki mi nie uwierzą! Ooooch, wyjdź za mnie! – klęknęłam przed chłopakiem, łapiąc go za przednie kieszenie bluzy, by po chwili zerwać się na równe nogi i wskoczyć na niego. Objęłam go nogami w pasie, rękami za szyję i przycisnęłam go mocno do siebie, przez co jego nos wylądował w moim dekolcie i usłyszałam za sobą chóralne „uuuuuuuu!!” – wyjdź, wyjdź, wyjdź! Ale najpierw chodźmy w jakieś postronne miejsce. Na przykład w krzaki – jęczałam, by po chwili poluźnić lekko uścisk, w końcu chłopak musiał oddychać. – zrobię ci taaak doooobrzeeee – wymruczałam mu do ucha na tyle głośno, by mogła usłyszeć to reszta, po czy odchyliłam głowę do tyłu i wyjęczałam – ooooooo! Mam Biebergazm! – zakończyłam pokaz, by usłyszeć i zobaczyć, jak wszyscy zwijają się ze śmiech. Tylko sam zainteresowany lekko się uśmiechał, chichocząc przy tym.
- Hahaha! Dobre! – krzyknął uhahany Ryan.
- Patrz, jak ją trzyma – powiedział do niego po cichu Chaz, ale i tak to usłyszałam.
- Justiiiin – przeciągnęłam słodko.
- Taaaaaaak? – zapytał z błyskiem w oku.
- Dlaczego twoje ręce dotykają mojego tyłka? – zapytałam tym samym tonem?
- Bo cię trzymają, żebyś nie spadła.
- Możesz już puścić.
- To ty mnie trzymasz, widzisz? – uniósł ręce, patrząc na mnie zwycięsko.
- Ach, no ok. – puściłam go zeskakując na ziemię. Odwróciłam się do reszty, która patrzyła na nas z bananami na twarzach.
- Biebergazm? Skąd ty to wytrzasnęłaś? W życiu bym na to nie wpadła! – zachichotała Jess.
- Moje przyjaciółki są Belieberkami, więc do momentu, w którym się przeprowadziłam, takie hasła to była dla mnie codzienność. W zasadzie, chcąc czy nie chcąc, wiem o nim w cholerę i ciut ciut. A wszystko przez Tośkę i Gośkę.
- Wiesz wszystko?
- Tyle, ile mówił w wywiadach, można znaleźć na necie czy coś – poczułam się lekko skrępowana, kiedy zaczęli mnie prowadzić do ławki, na której rozsiedli się wygodnie. Przeczuwałam przepytywanie. Oczywiście dla mnie miejsca zabrakło, więc chciałam usiąść na desce, jak to zwykle robię, ale Ryan mi na to nie pozwolił.
- O nie, nie ma mowy na brak wygody. Ty będziesz miała najlepiej – chłopak podniósł mnie i posadził Bieberowi na kolanach.
- Najlepiej? Och, co za dobroć. Ale jeśli tak bardzo cudowna jest dla Ciebie perspektywa siedzenia Justinowi na kolanach, to ja Ci mogę odstąpić tego zaszczytu – spojrzałam na niego jak na idiotę, gdy poruszając zabawnie brwiami odpowiedział, że nie ma takiej potrzeby. Bies delikatnie objął mnie w pasie, a ja westchnęłam teatralnie i objęłam go rękami, rozsiadając się wygodniej. Szopki chcieli i ją mieli.
- No to gadaj.
- Ale co?
- Co wiesz?
- Hę? – dalej nie wiedziałam o co im chodzi.
- O Justinie.
- Tyle, ile wie każda Belieberka. I przyjaciółka Belieberki, którą jestem ja. Chcecie mnie sprawdzić? 20 mln dziewczyn na świecie wie więcej ode mnie, moja wiedza to przy nich nic. No ale… skoro wam tak zależy to pytajcie – wzruszyłam ramionami.
- Ulubiony kolor? – zaczęła Caitlin.
- Fioletowy i niebieski.
- Jedzenie? – Chaz wkroczył do akcji.
- Spaghetti.
- Piosenkarka? – Ryan.
- Béyonce.
- Ulubiona marka butów?
- Litości. Moja babcia wie, że i on i ja kochamy Supry – uniosłam ostentacyjnie nogę i pokręciłam stopą, na której miałam buty tejże firmy.
- Kiedy się urodził?
- Dokładnie 1 marca 1994 roku o godzinie 12:56. Mamy blisko urodziny, ja jestem z 8 marca 1995 – wyszczerzyłam się.
- Drugie imię?
- Drew.
- Imię mamy? – zadawali dalej pytania jakby ustanowili jakąś kolejkę.
- Pattie. Uprzedzam pytanie Chrisa, nazwisko ma inne, Mallette.
- A ojciec? – Beadles się nie poddawał.
- Jeremy. Ma teraz drugą żonę/
- Jestem jedynakiem? – Justin zadał swoje pierwsze pytanie.
- Nie. Masz przyrodnie rodzeństwo, Jazmyn i Jazona. Słodkie dzieciaki, widziałam zdjęcia.
- Kto wprowadził go do showbiznesu?
- Usher – uśmiechnęłam się lekko. – Hey, hey, hey, Daddy – zanuciłam jedną z ulubionych piosenek.
- Na bank nie znasz wszystkich instrumentów, na jakich gra- powiedział dumny Chaz, przez co zaczęłam się śmiać.
- Jesteś pewny? Możemy się założyć, ale ostrzegam, że wiem gdzie było to wymienione. Gitara, fortepian, perkusja, nawet trąbka, choć o ostatnim było tylko jedno wspomnienie.
- Cholera, nie zagniemy jej – zajęczał Ryan.
- Pokłony dla Bieberoznawcy numer 1! – zawył Chris i padł na kolana przede mną, kłaniając się. Po chwili reszta do niego dołączyła, a ja razem z Gwiazdorem patrzyłam na nich jak na idiotów.
- Bez przesady. Bieberoznawcy to synonim słowa Belieberka tudzież Belieber. A jakbym nią była, to właśnie zrywałabym z siebie koszulkę z jego podobizną i go gwałciła. Powtarzam, moje przyjaciółki są trzaśnięte na jego punkcie, cały czas mi o nim nawijały. W pewnym momencie wie się więcej, niż by się chciało – wywróciłam oczami. – Ale oczywiście piosenki masz fajne – uśmiechnęłam się do chłopaka, któremu cały czas siedziałam na kolanach. – Nawet do paru wymyśliłam układy – wyszczerzyłam się.
- To zatańcz – puścił mi oczko, a ja spuściłam wzrok. Głupio mi się zrobiło. Przyszło mi do głowy, że zbłaźnię się tańcząc przed zawodowcem, w dodatku do jego piosenek. Mój wzrok przypadkowo padł na zegarek. 16:00.
- Może kiedy indziej, teraz muszę lecieć. Za dwie godziny mam gdzieś iść z rodzicami. Do jakiejś ich koleżanki. Mam nadzieję, że nie ma syna, bo moja matka znowu zacznie świrować – skrzywiłam się. – „ Och, Oliwcie, prawda, że jest przystojny? Ubierz tą czerwoną bluzkę. Nie, nie tą, tą z dekoltem.” Albo „Córciu, taki fajny chłopak, umów się z nim”. Ale oni nie mają o wiele lepiej! „Prawda, że mam cudną córcię?” „Czyż ona nie jest piękna?” – naśladowałam własną rodzicielkę, a paczka zachichotała. – No ale nic. Jakoś przetrwam. Ale już muszę spadać. To na razie. Justin, mieszkasz koło mnie, zgadamy się.
- Zaczekaj, odprowadzę cię – wstał pośpiesznie, co u reszty chłopaków wywołało wielkie „uuu!”.
- Dojrzałość… - sarknęłam w ich stronę. – To do… jutra?
- Jasne! – potwierdzili zgodnie.
- Gdzie i o której?
- Justin Ci powie, o to się nie martw.
- No to spoko. Pa – dałam każdemu z nich po buziaku w policzek. Zapędziłam się i JB też dostał całusa, co wywołało kolejną falę wymawiania samogłoski „uuuuu”, a ja zarumieniłam się delikatnie.
- Kurde – mruknęłam pod nosem po polsku, przez co nikt nie zrozumiał – sorki, zapędziłam się.
- Narzekać nie będę – uśmiechnął się i zaczął żegnać z przyjaciółmi.
- Coś się kroi, wiem to. Mam nosa – powiedziała do mnie po cichu Jess, kiedy Justin odpowiadał Chrisowi na jakieś pytanie. Ja w odpowiedzi popukałam się w czoło w kierunku dziewczyny. Potem ruszyliśmy w stronę naszych domów. Po drodze zadawał mi różne pytania, na któe dzielnie odpowiadałam.
- Ulubiony kolor?
- Fiolet, Czerwień, niebieski, czerń.
- Hobby?
- Taniec, śpiew, deskorolka, fotografia, granie na instrumentach, gotowanie. W Polsce regularnie wychodziłam z dobrą kumpelą na plac przy starym mieście i tańczyłyśmy, czasem do tego śpiewałam. Ludzie lubili to oglądać.
- No i tutaj możesz to kontynuować. Znam parę miejsc, gdzie zebrałoby się trochę gapiów.
- A znasz dziewczynę, która tańczy? Stąd, oczywiście, żebyś mi nie podrzucił profesjonalistki – wystawiłam w jego stronę język.
- Chociażby Jess.
- To się z nią zgadam.
- Spoko. A teraz dalej. Ulubione danie?
- Hmm… moje ukochane polskie pierogi, spaghetti…
- Pierogi? Co to jest?
- Bardzo dobre. Nie potrafię tego opisać, ale moja babcia kiedyś uczyła mnie je robić, więc kiedyś ci je ugotuję i dam spróbować.
- Już nie mogę się doczekać.
- Haha, przecież nawet nie wiesz jak gotuję! A jeśli to jest niedobre? Albo trujące? – uśmiechnęłam się złośliwie.
- Wierzę, że nie zrobisz mi krzywdy – zdjął z siebie swoją bluzę widząc, że trzęsę się z zimna. Po chwili wbrew moim sprzeciwom narzucił ją na moje ramiona i objął mnie ramieniem. – Nie marudź, widzę, jak się telepiesz z zimna.
- Dzięki. Ale będę miała wyrzuty sumienia, jak się przeziębisz – mruknęłam, dyskretnie wdychając zapach jego perfum. Cudowne…. ALE TROCHĘ SIĘ ZAPĘDZASZ OLIWIA!
- To się mną zajmiesz – zaśmiał się, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie.
- To się od ciebie zarażę – zaczęłam się z nim przekomarzać.
- To się będziesz leczyć razem ze mną.
- Hehe – uśmiechnęłam się, słysząc jego słowa. Do głowy przyszło mi, że to czyste szaleństwo.
- O czym myślisz? – zapytał po chwili.
- O tym, że miliony dziewczyn dałyby się poćwiartować, żeby cię zobaczyć chociażby z daleka, usłyszeć twój głos na żywo czy cokolwiek, a ja tak po prostu idę sobie w twojej bluzie, nawijam jak głupia, planując z tobą wspólne przeziębienie. Zastanawiam się, czy przeżyję spotkanie z moimi przyjaciółkami, kiedy dowiedzą się, że cię znam, a wręcz jesteś moim sąsiadem, a jeszcze nie wysłałam im twoich autografów – uśmiechnęłam się – i bokserek – mruknęłam po polsku.
- Hm?
- Co?
- Coś powiedziałaś.
- Nieee, wydaje ci się – spojrzałam na swoje buty.
- Na pewno coś powiedziałaś, tylko że po polsku.
- Nic takiego. Po prostu stwierdziłam, że ładny mamy dzisiaj dzień.
- Taaa, a ja mam na sobie twój stanik – zironizował rozbawiony.
- Wygodny, nie? – wyszczerzyłam się i zatrzymałam, bo byliśmy już pod moim domem.
- Strasznie – zaśmiał się. – No nic, jutro rano po ciebie przyjdę. Będę o 9.
- Cooo? Tak wcześnie? - zrobiłam zbolałą minę.
- No a jak – banan na jego twarzy większych rozmiarów nie mógł osiągnąć. – Musimy tak szybko, bo idziemy na plażę. I ostrzegam, jak nie wstaniesz na czas, to cię obudzę i zaniosę w piżamie.
- Yhhhh, spróbuję wstać. Ale nie obiecuję, że się uda. Idę, bo się nie wyszykuje w końcu. Paa – pocałowałam go w policzek i poszłam do domu, wciąż czując przyjemny dreszcz, który przeszedł mnie, gdy moje usta dotknęły jego policzka. Kiedy tylko drzwi wejściowe się za mną zamknęły, oparłam się o nie plecami i przymknęłam powieki. Te oczy… poczułam jak palą mnie policzki. Nie wiedzieć czemu mam wrażenie, że znajomość z tą paczką będzie naprawdę ciekawa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz