niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 3.

No więc, przeniosłam bloga z onetu. Przeniosłam, bo Bóg mi świadkiem (i z resztą nie tylko On), że walczyłam z tym cholerstwem i usiłowałam dodać rozdział, naprawdę, ale ten je*any on*t nie chciał mi go dodać, a walczyłam jak głupia. -.-"
Dedykacja dla wszystkich cierpliwych i wytrwałych, którzy wybaczyli mi ten poślizg i przeniesienie bloga. Kocham Was, moi Mili ;***
Przypominam, że co po polsku to pochyłą czcionką :P



   - Czyja to bluza?  - zapytała mnie mama, kiedy weszłam do kuchni. Spojrzałam na dół i zobaczyłam, że nie oddałam Justinowi bluzy.
   - Kolegi – wzruszyłam ramionami, udając obojętną. – Idę się szykować – pobiegłam na górę, żeby nie zadawała mi więcej pytań. Weszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Wyszłam z pomieszczenia w samym ręczniku i spojrzałam w okno. Zobaczyłam, że u Justina pali się światło, a on sam chodzi po pokoju w samych spodniach, wyraźnie czego szukając. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko i pomachał. Tym razem przyjęłam do wiadomości spokojnie, iż znowu paraduję przed nim w ręczniku. Zamiast panikować, spokojnie mu odmachałam i udałam się do garderoby, gdzie ubrałam się we wcześniej kupione ciuchy, z kuferka wyciągnęłam biżuterię i siedząc przy toaletce zrobiłam makijaż pasujący do stroju. Do kopertówki zgarnęłam chusteczki, klucze, telefon i błyszczyk. Spojrzałam na zegarek – 17:50. Zeszłam na dół, gdzie moja mama biegała po domu w poszukiwaniu buta, a tata próbował zawiązać krawat. Podeszłam do niego i mu pomogłam.
   - Już. Tyle razy Ci mówiłam, żebyś nauczył się wiązać krawaty – uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę, poprawiając kołnierzyk.
   - Dzięki, córciu. Ślicznie wyglądasz – przyjrzał mi się dokładnie.
   - Dziękuję, ale nie zmieniaj tematu – westchnął, słysząc moje słowa.
   - Po co ma, się uczyć, skoro Ty i mama umiecie? Poza tym, większość mam już zawiązaną.
   - Aaaaa! Oliwio, jak ty cudownie wyglądasz! – rozmowę przerwała nam moja rodzicielka, rzucająca mi się na szyję. – Och, tak, spodobasz im się, padną na Twój widok na kolana.
   - Dzięki, mamuś. Kiedy idziemy?
   - Już. Daleko nie mamy, dzięki Bogu. W tych butach daleko bym nie zaszła.
   - Gdzieś dalej to byśmy podjechali samochodem. Ale teraz ruszamy, bo się spóźnimy! – wtrącił tata. Wyszliśmy razem z domu, zamknął drzwi i wystawił w naszą stronę ramiona. Wzięłyśmy go z mamą pod ręce i ruszyliśmy we trójkę do… domu obok.
   - Kochanie… - zaczęła niepewnie mama, kiedy zbliżaliśmy się do drzwi.
   - Tak? – odpowiedziałam równo z tatą.
   - Oli tylko błagam Cię – zadzwoniła – nie piszcz, nie skacz, nie krzycz, ani nic w tym stylu, bo tam mieszka bardzo znany chłopak, więc nie zrób nam wstydu, bo…
   Nie zdążyła dokończyć, bo drzwi się otworzyły.
   - Cześć. Myślałam, że już nie przyjdziecie – gospodyni domu przywitała się z moimi rodzicami jak ze starymi znajomymi. – Ty musisz być Oliwia. Twój tata nie kłamał, na serio jesteś śliczna. Jestem Pattie – z uśmiechem wyciągnęła w moją stronę rękę, którą chętnie uścisnęłam.
   - Miło mi panią poznać. Dziękuję za komplement. Ma pani piękny Dom.
   - Żadna pani. Po prostu Pattie, aż tak stara nie jestem. I dziękuję. Mój syn pomagał mi go projektować. Swoją drogą, mógłby się pośpieszyć… - powiedziała, prowadząc nas do salonu. – Justin! Idziesz, czy nie? Goście już przyszli! – krzyknęła kobieta.
   - Idę, spokojnie, nie musisz krzyczeć, przecież się nie pali – stanął w progu z lekkim uśmiechem. – Dobry wieczór – przywitał się z moimi rodzicami, na co odpowiedzieli mu tym samym.
   - Justin, to jest… - zaczęła Pattie, ale przerwała widząc, że jej syn, olał ją zupełnie i podszedł do mnie. Pocałował lekko mój policzek i dłoń.
   - Hej, Oli.
   - Cześć, Justin.
   - Eeeee….eee? – wymamrotała moja zdziwiona mama.
   - No co, przywitać się nie można?  - zerknęłam na nią z uśmiechem.
   - No ale… przecież wy się nie znacie…
   -  Jak widać jednak znamy. W sumie mieszkając po sąsiedzku, trudno, żebyśmy na siebie nie wpadli – zaśmiał się Just.
   - A już wpadliśmy – dokończyłam z uśmiechem, przez co Pattie zakrztusiła się sokiem. Dopiero uświadomiłam sobie, jak to musiało zabrzmieć. – No na siebie. 3 razy. W sensie, że przypadkowo się spotkaliśmy. Jezu, ludzie o czym wy myślicie – wymamrotałam cała czerwona, a mój towarzysz się zaśmiał. Nasi rodzice ledwo zauważalnie odetchnęli z ulgą.
   - Chodźcie, nie ma co tu siedzieć. Czas coś zjeść – zadowolona gospodyni zaprosiła nas do jadalni. Usiedliśmy przy stole, a Pattie poszła do kuchni.
   - Aaaa! – usłyszeliśmy spanikowany krzyk, przez co zerwaliśmy się z miejsc, biegnąc do źródła dźwięku. – Mój kurczak – jęknęła pani Mallette, trzymając w rękach blaszkę ze sczerniałą pieczenią, pogrążona w lekkim dymie spalenizny.
   - Jezu, Pattie, nic ci nie jest? – podeszłam do zrozpaczonej kobiety i objęłam ją lekko ramieniem.
   - Nie, ale spójrz na moją pieczeń! Spaliła się na węgiel! – powiedziała odkładając trzymany przedmiot na blat. Uchyliła okno i oparła się o parapet.
   - Spokojnie, mamo. Pojedziemy zjeść do miasta. Chodź, przecież jeszcze nie koniec świata – powiedział do niej Justin, ciągnąc ją za rękę. Dorośli wsiedli do samochodu moich rodziców, a mój kolega zamknąwszy DOM, pociągnął mnie za rękę do swojego czarnego Range Rovera.
   - Biebs, czekają w moim aucie.
   - Oj tam, niech się wygadają. A ty w tym czasie opowiesz mi o sobie – otworzył mi drzwi pasażera. Zawahałam się przez chwilę, ale wsiadłam. Justin spacerkiem ruszył w stronę drzwi kierowcy, a w tym czasie zawibrował mój telefon. Na wyświetlaczy widniał napis „MAMA”.
   - Co jest?
   - Jedźcie przodem, bo my nie wiemy jak jechać.
   - Spoko – rozłączyłam się.
   - Co jest? Kto dzwonił? – zapytał mój towarzysz, odpalając silnik.
   - Moja mama – uśmiechnęłam się.
   - I co chciała?
   - Żebyśmy jechali przodem, bo oni nie znają trasy, gdziekolwiek jedziemy – zaśmiałam się, a chłopak uśmiechnął się lekko.
   - To co? Kontynuujemy wywiad – wyszczerzył zęby w ślicznym uśmiechu.
   - Pytaj, Komisarzu.
   - Grasz na jakimś instrumencie?
   - Ughh, tylko kilka osób o tym wie, nie rozpowiadam tego. Tajemnica.
   - Jasne.
   - Jak byłam mała, mama wysłała mnie na lekcje gry na skrzypcach. Tata uczył mnie gry na fortepianie. Sama dla siebie ogarnęłam perkusję i niedawno kupiłam sobie gitarę, teraz kombinuję jak się za nią zabrać.
   - Łał. Coraz bliżej ci do ideału.
   - Wątpię. Ale dziękuję za komplement.
   - Na gitarze sam mogę cię nauczyć grać.
   - Nie musisz.
   - Ale chcę.
   - Super! Dzięki – ucałowałam go lekko w policzek.
   - Ale mam kilka warunków – uśmiechnął się chytrze.
   - Aż się boję zapytać jakich.
   - Po pierwsze zatańczysz. Po drugie zaśpiewać.
   - Punkt pierwszy: wygłupić się publicznie. OK.
   - Nie wygłupisz.
   - Wydaje ci się – wywróciłam oczami.
   - Nie wydaje. Mam przeczucie, że jesteś naprawdę dobra.
   - Intuicja? – zaśmiałam się.
   - Tak, można to tak nazwać – zawtórował mi.
   - Więc za naukę gry na gitarze mam zatańczyć i zaśpiewać.
   - I jeszcze jedno.
   - To już trzeci warunek, nie za dużo?
   - Nieee, gitara ma sześć strun – wyszczerzył się zadowolony.
   - Wariat. No więc jak?
   - Jutro pójdziesz ze mną na pizzę. Ryan chce nam przedstawić swoją nową dziewczynę. Ekipa cię uwielbia. Poza tym jest cztery na trzy. Jak pójdziesz, to nie będę sam.
   - Spoko.
   - Ale przed tym idziemy na plaże.
   - O tym pamiętam.
   - Więc jesteśmy umówieni – otworzył przede mną drzwi samochodu, trzymając za dłoń (oczywiście lekko ją musnął ustami) i pomógł wysiąść z auta. Przede mną była wielka restauracja o jakże wymownej nazwie „Bon appétit!”. Tuż za nami wysiedli nasi rodzice. Justin, zamknąwszy samochód, wstawił w moją stronę ramię, które z ochotą uchwyciłam, zdziwiona swoim entuzjazmem. Mój tata otworzył przed nami drzwi restauracji i kolejno weszliśmy do środka.
   - Stolik dla pięciu osób, poproszę – chłopak zamawiał stolik ani na chwilę mnie nie puszczając. . Na oko 20-letni kierownik sami zmierzył nas wszystkich po kolei wzrokiem. Na deser zostawił sobie mnie i Biebera. Kiedy zobaczył Justina, lekko się zdziwił, a na mój widok lekko uśmiechnął. Mina mu zrzedła, gdy zobaczył, że moje dłonie wciąż oplatają ramię piosenkarza. Zaczerwieniłam się, uświadamiając sobie, że musimy wyglądać jak para. Mocniej ścisnęłam łokieć towarzysza, na co delikatnie uśmiechnął się w moją stronę.
   - Proszę za mną, panie Bieber – powiedział lekko skwaszony pracownik.
   - Podobasz mu się – wyszeptał mi Biebs na ucho, kiedy szliśmy na drugi koniec sali. Posłałam mu znaczące spojrzenie pod tytułem „chyba cię coś swędzi”, na co zachichotał.
   - Nasz stolik znajdował się koło parkietu, co przyjęłam z niemałym zadowoleniem. . Justin, jak gentelmanowi przystało, odsunął dla mnie krzesło i przysunął mnie z nim do stolika. Po chwili zrobił to samo ze swoją mamą i sam usiadł pomiędzy nami. Po mojej lewej natomiast usiadł mój tata.
   - Kelner za chwilę przyjdzie. Życzę miłego wieczoru – kierownik ukłonił się lekko w naszą stronę i pośpiesznie oddalił.
   - Więc… jak się poznaliście? – zapytała Pattie. My spojrzeliśmy na siebie i zrobiliśmy mini-chórek.
   - W galerii – stwierdził Justin.
   - W skateparku – powiedziałam w ty samy momencie.
   - To może ustalicie jedną wersję.
   - W skateparku poznaliśmy się oficjalnie, ale tak naprawdę wpadliśmy na siebie już wcześniej – zaczął chłopak.
   - Bo w galerii. Konkretniej w sklepie sportowym. Ale wtedy przedstawił się jako Drew – dokończyłam.
   - Czemu Drew? – spytał mój tata po polsku.
   -Ojcze – powiedziałam z udawaną powagą – twoja ignorancja w stosunku do współczesnego świata muzyki i wokalistów kiedyś zetnie mnie z nóg. To jego drugie imię.
   - Skąd miałem wiedzieć? – odparł oburzony po angielsku.
   - Nawet ja to wiedziałam – wtrąciła mama.
   - Zdrajca – mruknął w jej stronę.
   - O cokolwiek chodzi, jestem po pana stronie – Justin uśmiechnął się do mojego taty. – Kobiety zawsze są przeciwko nam.
   - To nie prawda! – zaczęłyśmy zaprzeczać, na co oni spojrzeli na siebie znacząco.
   - Dobry wieczór państwu, mam na imię Thomas i będę dzisiaj waszym kelnerem. Co mogę państwu podać?
   - Spaghetti! – rzuciłam jednocześnie z Bieberem. Spojrzawszy na siebie, zachichotaliśmy. Nasi rodzice również złożyli zamówienie i pogrążyliśmy się w rozmowie. W końcu temat zszedł na wspólne spędzanie czasu.
   - To jak spędzacie czas? – spytała Pattie.
   -Osobno i wszyscy razem. Mama na przykład uczyła mnie gotować, tata tańca towarzyskiego, a wszyscy razem zwykle gdzieś jechaliśmy – opowiadałam z uśmiechem.
   - Tańca towarzyskiego? – zdziwiła się.
   - Tak. Za młodu byłem tancerzem i trochę wiedzy przekazałem córce. Właściwie nauczyłem ją wszystkiego, co sam potrafię. No, potrafiłem. Pokochała taniec prawie tak jak ja – opowiadał z dumą mój tata. – No ale… teraz wielu rzeczy po prostu nie zrobię. Nie ta kondycja co kiedyś. Mniej czasu przez pracę, co oznacza tragedię dla pasji – zaśmiał się mój ojciec.
   - Bez przesady, nasze tango z wesela ciotki Róży nie było aż takie złe – zachichotałam.
   - Oprócz tego momentu, którym miałem zrobić wyskok – skrzywił się. – Do tej pory strzyka mi w kolanie.
   - Haha, to już inna historia!
   - Tango? Znasz tango? – oczy Justina błyszczały niczym dwie gwiazdy. Tylko że czekoladowe.
   - No tak.
   - Przepraszam na sekundkę – wstał pośpiesznie i odszedł.
   - Aż się boję zapytać, co on wymyślił – stwierdziłam.
   - Aż się boję dowiedzieć, czy on chce zrobić to, co ja myślę – zawtórowała mi Pattie. – Mój syn miewa naprawdę dziwne pomysły.
   - Madame – usłyszałam za sobą głos Justina. – Czy miałabyś ochotę na małe tango? – zapytał wyciągając do mnie dłoń, którą chwyciłam wstając z miejsca.
   - Synu, nie wiesz co robisz – powiedział do Biebera mój ojciec. – Na parkiecie to diablica.
   - Każdego diabła można poskromić – odparł niezrażony.
   - Spokojnie, tatku, będę delikatna, oszczędzę go – puściłam tacie oczko.
   - A teraz przepraszamy – ukłonił się lekko i zaciągnął mnie na parkiet. – Oglądałaś „Zapach kobiety”? – zapytał idąc na sam środek.
   - Całego filmu nie. Ale uczyłam się z tatą tego tanga. A co, chcesz je powtórzyć? – uśmiechnęłam się delikatnie, usiłując przypomnieć sobie układ. Usłyszałam pierwsze takty utworu z tego filmu.
   - Nie. Chcę je pobić – odrzekł łapiąc ramę. Wtedy się zaczęło. Lawirowaliśmy po całym parkiecie. Obrót, skok, wychylenie, powrót, podrzut, obrót. Nasze twarze dzieliły centymetry. Położyłam mu nogę na biodrze, a on odchylił mnie do tyłu. Palcami przejechał delikatnie od mojej szyi aż do uda. Złapał mnie pod kolanem i gwałtownie zaczął się cofać, przez co zaśmiałam się lekko. Nasze ruchy były dość gwałtowne, ale opanowane. Justin świetnie prowadził. Jego oczy mnie hipnotyzowały i zachęcały do wspólnej zabawy. Kusiły, jak zakazany owoc.  Nasze twarze co chwilę były bardzo blisko i dzieliły je zaledwie centymetry. Musiałam ze sobą walczyć, żeby się na niego nie rzucić. Swój taniec zakończyliśmy w bardzo popularnej pozycji: Chłopak obejmował mnie w pasie i pochylał się nade mną jak do pocałunku. Chwilę trwaliśmy w tej pozycji i już zaczynałam myśleć, że jego wargi wreszcie dotkną moich, ale z transu wybudziły nas oklaski. Biebs oprzytomniał, postawił mnie na równe nogi i lekko się ukłoniliśmy. Musnął ustami moją dłoń i z uśmiechem podziękował za taniec. A ja cały czas biłam się z myślami. Nie mogłam pojąć jak to możliwe, że tak na mnie działa. Bo nigdy tak nie miałam. „Nie.. nie mogę się w nim zakochać. Przecież znam Go dwa dni! Czemu tak świruję?! Poza tym to gwiazda! Inny świat! Musimy zostać tylko przyjaciółmi, nie nadaję się, żeby mówił do mnie <<moja…>>”
   - Dziewczyno! – Juju machał mi ręką przed nosem. – Żyjesz? Ziemia to Oliwki!
   - Co? Aaa. Sorki, zamyśliłam się – zarumieniłam się lekko. – To ja dziękuję za ten taniec. W tych czasach ciężko znaleźć kogoś w naszym wieku, kto umiałby tańczyć tango – uśmiechnęłam się siadając przy stoliku. Nie zdążył mi odpowiedzieć, bo akurat przyszedł kelner z naszym zamówieniem.
   - Wasz taniec był świetny. To wyglądało, jakbyście już wcześniej to ćwiczyli – zachwyciła się moja mama.
   - Spontan – zaśmiałam się. – Justin dobrze prowadzi, więc nie było problemu. Ale trapi mnie, skąd znasz tango? – pytanie skierowałam do chłopaka siedzącego obok.
   - Kiedyś wydawali przyjęcie, na którym każdy z gości honorowych miał zatańczyć. Powiedzieli mi, że z hip-hopem mogę iść na dyskotekę, a na ten niby-bal mam się nauczyć czegoś „konkretnego”. Stwierdziłem, że  tango będzie odpowiednie. Przed samym przyjęciem miałem kilka lekcji tak, żeby załapać podstawy, potem douczyłem się więcej. I teraz coś tam umiem.
   - Nie coś tam, tylko naprawdę umiesz. I to całkiem dobrze – uśmiechnęłam się.
   - Państwo Bieber! Panie Bieber, jak żiwo pan dziś wigląda. Pani Bieber, cóż za olśniewająca suknia! – kolację przerwał nam facet z francuskim akcentem, czyżby właściciel? Stanął za mną i Biesem i nawijał nie dopuszczając nas do słowa. – Co za cudowni taniec! Oui, oui, to był bardzo boux danse*.  Ta namintność, milość… Oui, oui, widać jak si kochaci. Jak długo są państwo małżeństwo? Pewni od niedawna, w końcu są państwo bardzo mlodzi. Oui, oui. Pewni często mówi pan do swojej przepięknej młodej małżonki „je t’aime**”. Oui, oui, z pewności. No ali ni przeszkadzam już państwu i państwa szanowni teściom. Żiczę smacznigo, jeszczi raz dziękuję za uświninie wiczoru w „Bon Appetite!” i zaprasziam do nas częścij – rzucił na odchodne, kłaniając się z klasą i odszedł szybkim krokiem.
   -  Czy on właśnie mnie nazwał panią… - zaczęłam z miną „WTF?”.
   - … Panią Bieber…? – dokończył Juju z podobną miną do mnie. – No… chyba tak…
   Spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
   - To było… - zaczął.
   - Wiem – przerwałam mu chichocząc.
   - Teściom? Czy ja wyglądam jak zrzędząca teściowa? Może jeszcze mam stado wnuków? – wybuchła Pattie, przez co wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
   -Nie widziałaś tego tańca? Nie dziw się, wyglądali jak stare małżeństwo! Osobiście nie jestem aż tak zdziwiony, że się pomylił – stwierdził mój tata. – Ale wnuków jeszcze nie chcę – poklepał mnie po ramieniu, na co zrobiłam mega facepalma.
   - Tato, myślisz, że nie mam co robić, tylko robić dzieci chłopakowi, którego znam dwa dni? – spojrzałam z politowaniem na własnego ojca.
   - No i prawidłowo.
   - Ale jak by pan chciał małego Bieberka, to za dwa, góra trzy lata.. – Biebs poruszył śmiesznie brwiami, kładąc rękę na oparciu mojego krzesła.
   - Żadnych małych Bieberków! – mój ojciec podniósł lekko głos, przez co ludzie wokół spojrzeli na niego zdziwieni. – Ręce przy sobie – warknął już nieco ciszej.
   - Tato – syknęłam. – To tylko żart – powiedziałam oburzona jego zachowaniem. – Co to miało być? – spytałam z wyrzutem.
   - Przepraszam – szepnął spuszczając wzrok jak skruszony nastolatek.
   - Nie przepraszaj mnie, tylko Justina. O co ci chodzi? Znowu zaczynasz odwalać? Z Pawłem, Jędrkiem, Radkiem i Krzyśkiem było to samo, naskakiwałeś na nich o byle co.
   - Bo mi zabierali córeczkę. I on też to zrobi. W końcu to chłopak.
   - Chłopak też potrafi być przyjacielem. Tak jak ci z Polski, jeszcze się tego nie nauczyłeś? Ale oni są na innym kontynencie, a tutaj też chcę mieć przyjaciół. Na dziewczynach świat się nie kończy, a nie znajdę sobie znajomych, jak będziesz ich tak odstraszać! Niedługo zaproszę kilku znajomych i mam nadzieję, że będziesz grzeczny. Dziewczyny i chłopaki, więc ostrzegam.
   - Dobrze, córciu. Postaram się być miłym.
   - Mam nadzieję, tatku. Przecież nic mi nie będzie. Mam 16 lat, nie 6. Sam mnie nauczyłeś, jak o siebie zadbać. Jestem twoją ukochaną córeczką i będę nią zawsze, znajomi tego nie zmienią – uścisnęłam lekko jego dłoń, co odwzajemnił.
   - Wiem, wiem, naprawdę przepraszam.
   - Ok. Ale przeproś Justina, dobrze?
   - Chyba go trochę przestraszyłem – zachichotał.
   - Trochę? Zjechałeś go za głupi kawał! Oberwało mu się, a nawet nie wie do końca za co! Pamiętaj, że Kanadyjczycy mają inne poczucie humoru niż Polacy.
   - Dobra, przesadziłem.
   - Przeprosisz?
   - Tak.
   - No i git – uśmiechnęłam się, wracając do angielskiego. Wtedy zauważyłam, że moja mama ajęła Bieberów rozmową.
   - Wszystko ok? – zapytał cicho Juju.
   - Przepraszam za mojego tatę…
   - Daj spokój, to był naprawdę idiotyczny tekst – uśmiechnął się lekko.
   - Na małe Bieberki zamówienia składaj u swojej dziewczyny.
   - Co?
   - No to. Trochę czytam. Słyszałam jaką cudowną parę tworzysz z Seleną Gomez.
   - Mówisz, jakbyś jej nie lubiła.
   - Może nie znam jej osobiście, ale… po tym co widzę na zdjęciach, czy jak słyszę jej wypowiedzi w wywiadach… z resztą nieważne. Nie będę obrażać twojej dziewczyny.
   - Ważne, jestem ciekawy twojej opinii.
   - Bez obrazy, ale… to wygląda, jakby robiła wszystko na pokaz. Równie dobrze ja mogłabym się na tobie uwiesić, uśmiechając się idiotycznie, jak tylko zobaczyłabym dziennikarzy – skrzywiłam się lekko. – Jakby… nie wiem jak to ująć… pozowała? Jakby chciała sobie zrobić na tobie reklamę. Może się mylę, może serio cię kocha, ale po prostu… no… wiesz. Nie trawię tego. Ale nie ma sensu, żebym oceniała, skoro nie znam jej osobiście – pokręciłam delikatnie głową, subtelnie się uśmiechając. Chłopak nie zdążył mi odpowiedzieć, bo moja mama wtrąciła swoje trzy grosze.
   - Dzieciaki, jedziemy.
   Bez słowa wstaliśmy, zapłaciliśmy i poszliśmy do wyjścia. Po drodze tata przeprosił Justina za nerwy, na co ten z uśmiechem powiedział, że nie ma sprawy. Chłopak otworzył przed nami drzwi i wyszliśmy. Tak jak wcześniej, trzymałam Biebera pod rękę.
   - Wybacz, że się tak uwiesiłam, ale inaczej stracę zęby przez te buty.
   - Spoko… - powiedział zamyślony i lekko zdziwiony – ale przecież jak tańczyłaś…
   - … o byłam w innym świecie – dokończyłam za niego z uśmiechem. – Muzyka jest dla mnie całkowitą odskocznią od rzeczywistości, wtedy nie czuję, co się wokół mnie dzieje.
   - Więc wyobraź sobie, że tańczysz w tym momencie, a dojście do samochodu to część układu – szepnął mi na ucho. Widząc w jego oczach zapał, westchnęłam cicho i… po prostu szłam. Bez przeszkód czy potknięć. Miał rację, wizualizacja mi pomogła. Puściłam jego ramię i zaczęłam iść w pełni samodzielnie, ale przyciągnął mnie do siebie, kładąc mi ponownie moją dłoń na swoje ramię.
   - Miałaś poczuć się pewniej, a nie mi uciekać – uśmiechnął się lekko, na co odpowiedziałam mu tym samym. W ciszy podeszliśmy do auta, Justin otworzył mi drzwi, pomógł wsiąść i sam zasiadł za kierownicą.
   - To jest na pokaz – powiedział patrząc przed siebie po chwili ciszy, gdy jechaliśmy już w stronę naszych domów.
   - Hm? – nie za bardzo wiedziałam, o czym mówi.
   - Miałaś rację, to na pokaz.  Nie kocham Seleny, a ona nie kocha mnie. Udajemy, że jesteśmy razem dla prasy. Dla rozgłosu. Ona wydaje płytę, ja też i szykuję książkę. To dobry układ.
   - Więc… nie jesteś z Seleną? – spytałam niepewnie, nie do końca wiedząc, czy do tego zmierza.
   - Nie.
   - I jesteś wolny?
   - Tak.
   - Moje przyjaciółki się ucieszą – uśmiechnęłam się delikatnie, w duchu skacząc z radości, za co sama siebie skarciłam.
   - Nie mogą o tym wiedzieć. To tajemnica. Obiecaj, że nikomu nie powiesz, obiecaj – jego oczy wwiercały się w moje.
   - Obiecuję – powiedziałam bezwiednie, ubezwłasnowolniona siłą jego tęczówek. Kiedy Usłyszał, co chciał, spojrzał powrotem na ulicę, a ja odetchnęłam, znowu „wolna”.
   - Niedługo to kończę. Oficjalnie „zerwiemy”. Mam już tego dość. Teraz Scooter kombinuje jak to zrobić w wielkim stylu.
   - Acha. A… ja Ci nie zaszkodzę?
   - Co masz na myśli? – uniósł w zdziwieniu brwi.
   - Na pewno prędzej czy później wyłapią, że wielki Justin Bieber kręci się gdzieś z zupełnie obcą dziewczyną.
   - Szczerze? Wali mnie to – przerwał mi. – Jesteś pierwszą osobą, jaka mnie o to zapytała, innych nie obchodzi czy wpłyną jakkolwiek na moją karierę. A dla mnie teraz jest najważniejsze, że poznałem ciebie – uśmiechnął się ciepło, od czego zakręciło mi się w głowie.
   - Nie znasz mnie – wyszeptałam.
   - Pracuję nad tym. I jak na razie jesteś naprawdę świetną osobą i nie zapowiada się, by miało być inaczej.
   - Dzięki – uśmiechnęłam się lekko. Wysiedliśmy z auta i oparci o nie czekaliśmy na naszych rodziców. Tym razem rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
   - Justin, Tomek i Nina zaprosili nas na coś do picia. Idziemy? – powiedziała na wstępie Pattie, gdy tylko wysiadła.







*beaux danse - fr. piękny taniec
** je t'aime - fr. kocham Cię

10 komentarzy:

  1. Super rozdział :) Teks o małych Bieberkach hahahahahaha. Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHANIE MOJE CUDNE, WSPANIAŁE, NIESAMOWITE, ZAJEBISTE. MOJA PISARKO! <3 Boziu, jakie cudne.. Jak sobie wyobrażałam gdy tańczyli.. i jak on przejechał dłonią po jej szyi aż do uda, mrr.. o jezu.. :* Wiesz, że rozdział jest cudny? I Twój szpan francuskim, ah, super, że to dodałaś, Sąsiadko Od Cukru.. :* KOCHAM CIĘ i czekam na kolejny..

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest po prostu boski <3 Najbardziej rozwalający tekst był o małych Bieberkach i nie mam pojęcia skąd ty bierzesz takie zajebiste teksty <3 Czekam na następny :) @Olamisiak

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny czekam na nn!! @maja378

    OdpowiedzUsuń
  5. Historia dziewczyny, której życie zamieniło się w koszmar, stało się to za sprawą chłopaka o imieniu Justin, który za wszelką cenę chciał zniszczyć jej życie i sprawić, że się nie podniesie. Niedowartościowany i doświadczony przez życie, zagubiony, pragnący zemsty. Czy jego plan się powiedzie? Dowiecisz się tego na wrong-feeling.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cud8wny :D uwielbiam twoje teksty z kad ty je bierzesz dziewczyno ? ^^ naprawde wciagnelo mnie to opowiadanie wczulam sie w nie xD to tak jak bym ja byla ta dziewczyna xd bylam na innym swiecie czytajac to opowiadanie wczulam sie ^^
    Pozdrawiam :*****

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, naprawdę masz talent. Zapraszam również na nasz blog.


    http://charming-crazy-stupid.blogspot.com/
    ZAPRASZAM!

    OdpowiedzUsuń
  8. Pewnie ja też powinnam skomentować, jako, że przeczytałam... Kompletnie nie rozumiem, dlaczego tego nie prowadzisz. Bardzo fajne opowiadanie, ciekawa akcja, przy każdym rozdziale się śmiałam. Umiesz ładnie pisać, a masz dużo tekstu przygotowanego. Fabuła nie jest skomplikowana, nie ma żadnych mafii, gangów, narkotyków. I dobrze, bo ile można tego czytać? Ale może uda mi się cię jeszcze przekonać do kontynuowania... XD @PaniPattie

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne opowiadanie czekam na kolejną część ! :)

    zapraszam do mnie http://alex-faashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Bosz, cudowne to, ale 4 rozdziału nie mogę znaleźć, więc mam pytanko czy jest i gdzie go znajdę :P <3

    OdpowiedzUsuń