Dedykacja dla wszystkich cierpliwych i wytrwałych, którzy wybaczyli mi ten poślizg i przeniesienie bloga. Kocham Was, moi Mili ;***
Przypominam, że co po polsku to pochyłą czcionką :P
-
Czyja to bluza? - zapytała mnie mama,
kiedy weszłam do kuchni. Spojrzałam na dół i zobaczyłam, że nie oddałam
Justinowi bluzy.
- Kolegi – wzruszyłam ramionami, udając
obojętną. – Idę się szykować – pobiegłam na górę, żeby nie zadawała mi więcej
pytań. Weszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Wyszłam z pomieszczenia w samym
ręczniku i spojrzałam w okno. Zobaczyłam, że u Justina pali się światło, a on
sam chodzi po pokoju w samych spodniach, wyraźnie czego szukając. Kiedy mnie
zobaczył, uśmiechnął się szeroko i pomachał. Tym razem przyjęłam do wiadomości
spokojnie, iż znowu paraduję przed nim w ręczniku. Zamiast panikować, spokojnie
mu odmachałam i udałam się do garderoby, gdzie ubrałam się we wcześniej kupione
ciuchy, z kuferka wyciągnęłam biżuterię i siedząc przy toaletce zrobiłam
makijaż pasujący do stroju. Do kopertówki zgarnęłam chusteczki, klucze, telefon
i błyszczyk. Spojrzałam na zegarek – 17:50. Zeszłam na dół, gdzie moja mama
biegała po domu w poszukiwaniu buta, a tata próbował zawiązać krawat. Podeszłam
do niego i mu pomogłam.
- Już. Tyle razy Ci mówiłam, żebyś nauczył
się wiązać krawaty – uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę, poprawiając
kołnierzyk.
- Dzięki, córciu. Ślicznie wyglądasz –
przyjrzał mi się dokładnie.
- Dziękuję, ale nie zmieniaj tematu –
westchnął, słysząc moje słowa.
- Po co ma, się uczyć, skoro Ty i mama
umiecie? Poza tym, większość mam już zawiązaną.
- Aaaaa! Oliwio, jak ty cudownie wyglądasz!
– rozmowę przerwała nam moja rodzicielka, rzucająca mi się na szyję. – Och,
tak, spodobasz im się, padną na Twój widok na kolana.
- Dzięki, mamuś. Kiedy idziemy?
- Już. Daleko nie mamy, dzięki Bogu. W tych
butach daleko bym nie zaszła.
- Gdzieś dalej to byśmy podjechali
samochodem. Ale teraz ruszamy, bo się spóźnimy! – wtrącił tata. Wyszliśmy razem
z domu, zamknął drzwi i wystawił w naszą stronę ramiona. Wzięłyśmy go z mamą
pod ręce i ruszyliśmy we trójkę do… domu obok.
- Kochanie… - zaczęła niepewnie mama, kiedy
zbliżaliśmy się do drzwi.
- Tak? – odpowiedziałam równo z tatą.
- Oli tylko błagam Cię – zadzwoniła – nie
piszcz, nie skacz, nie krzycz, ani nic w tym stylu, bo tam mieszka bardzo znany
chłopak, więc nie zrób nam wstydu, bo…
Nie zdążyła dokończyć, bo drzwi się
otworzyły.
- Cześć. Myślałam, że już nie przyjdziecie –
gospodyni domu przywitała się z moimi rodzicami jak ze starymi znajomymi. – Ty
musisz być Oliwia. Twój tata nie kłamał, na serio jesteś śliczna. Jestem Pattie
– z uśmiechem wyciągnęła w moją stronę rękę, którą chętnie uścisnęłam.
- Miło mi panią poznać. Dziękuję za
komplement. Ma pani piękny Dom.
- Żadna pani. Po prostu Pattie, aż tak stara
nie jestem. I dziękuję. Mój syn pomagał mi go projektować. Swoją drogą, mógłby
się pośpieszyć… - powiedziała, prowadząc nas do salonu. – Justin! Idziesz, czy
nie? Goście już przyszli! – krzyknęła kobieta.
- Idę, spokojnie, nie musisz krzyczeć,
przecież się nie pali – stanął w progu z lekkim uśmiechem. – Dobry wieczór –
przywitał się z moimi rodzicami, na co odpowiedzieli mu tym samym.
- Justin, to jest… - zaczęła Pattie, ale
przerwała widząc, że jej syn, olał ją zupełnie i podszedł do mnie. Pocałował
lekko mój policzek i dłoń.
- Hej, Oli.
- Cześć, Justin.
- Eeeee….eee? – wymamrotała moja zdziwiona
mama.
- No co, przywitać się nie można? - zerknęłam na nią z uśmiechem.
- No ale… przecież wy się nie znacie…
- Jak
widać jednak znamy. W sumie mieszkając po sąsiedzku, trudno, żebyśmy na siebie
nie wpadli – zaśmiał się Just.
- A już wpadliśmy – dokończyłam z uśmiechem,
przez co Pattie zakrztusiła się sokiem. Dopiero uświadomiłam sobie, jak to
musiało zabrzmieć. – No na siebie. 3 razy. W sensie, że przypadkowo się
spotkaliśmy. Jezu, ludzie o czym wy myślicie – wymamrotałam cała czerwona, a
mój towarzysz się zaśmiał. Nasi rodzice ledwo zauważalnie odetchnęli z ulgą.
- Chodźcie, nie ma co tu siedzieć. Czas coś
zjeść – zadowolona gospodyni zaprosiła nas do jadalni. Usiedliśmy przy stole, a
Pattie poszła do kuchni.
- Aaaa! – usłyszeliśmy spanikowany krzyk,
przez co zerwaliśmy się z miejsc, biegnąc do źródła dźwięku. – Mój kurczak –
jęknęła pani Mallette, trzymając w rękach blaszkę ze sczerniałą pieczenią,
pogrążona w lekkim dymie spalenizny.
- Jezu, Pattie, nic ci nie jest? – podeszłam
do zrozpaczonej kobiety i objęłam ją lekko ramieniem.
- Nie, ale spójrz na moją pieczeń! Spaliła
się na węgiel! – powiedziała odkładając trzymany przedmiot na blat. Uchyliła
okno i oparła się o parapet.
- Spokojnie, mamo. Pojedziemy zjeść do
miasta. Chodź, przecież jeszcze nie koniec świata – powiedział do niej Justin,
ciągnąc ją za rękę. Dorośli wsiedli do samochodu moich rodziców, a mój kolega
zamknąwszy DOM, pociągnął mnie za rękę do swojego czarnego Range Rovera.
- Biebs, czekają w moim aucie.
- Oj tam, niech się wygadają. A ty w tym
czasie opowiesz mi o sobie – otworzył mi drzwi pasażera. Zawahałam się przez
chwilę, ale wsiadłam. Justin spacerkiem ruszył w stronę drzwi kierowcy, a w tym
czasie zawibrował mój telefon. Na wyświetlaczy widniał napis „MAMA”.
- Co jest?
- Jedźcie przodem, bo my nie wiemy jak
jechać.
- Spoko – rozłączyłam się.
- Co jest? Kto dzwonił? – zapytał mój
towarzysz, odpalając silnik.
- Moja mama – uśmiechnęłam się.
- I co chciała?
- Żebyśmy jechali przodem, bo oni nie znają
trasy, gdziekolwiek jedziemy – zaśmiałam się, a chłopak uśmiechnął się lekko.
- To co? Kontynuujemy wywiad – wyszczerzył
zęby w ślicznym uśmiechu.
- Pytaj, Komisarzu.
- Grasz na jakimś instrumencie?
- Ughh, tylko kilka osób o tym wie, nie
rozpowiadam tego. Tajemnica.
- Jasne.
- Jak byłam mała, mama wysłała mnie na
lekcje gry na skrzypcach. Tata uczył mnie gry na fortepianie. Sama dla siebie
ogarnęłam perkusję i niedawno kupiłam sobie gitarę, teraz kombinuję jak się za
nią zabrać.
- Łał. Coraz bliżej ci do ideału.
- Wątpię. Ale dziękuję za komplement.
- Na gitarze sam mogę cię nauczyć grać.
- Nie musisz.
- Ale chcę.
- Super! Dzięki – ucałowałam go lekko w
policzek.
- Ale mam kilka warunków – uśmiechnął się
chytrze.
- Aż się boję zapytać jakich.
- Po pierwsze zatańczysz. Po drugie
zaśpiewać.
- Punkt pierwszy: wygłupić się publicznie.
OK.
- Nie wygłupisz.
- Wydaje ci się – wywróciłam oczami.
- Nie wydaje. Mam przeczucie, że jesteś
naprawdę dobra.
- Intuicja? – zaśmiałam się.
- Tak, można to tak nazwać – zawtórował mi.
- Więc za naukę gry na gitarze mam zatańczyć
i zaśpiewać.
- I jeszcze jedno.
- To już trzeci warunek, nie za dużo?
- Nieee, gitara ma sześć strun – wyszczerzył
się zadowolony.
- Wariat. No więc jak?
- Jutro pójdziesz ze mną na pizzę. Ryan chce
nam przedstawić swoją nową dziewczynę. Ekipa cię uwielbia. Poza tym jest cztery
na trzy. Jak pójdziesz, to nie będę sam.
- Spoko.
- Ale przed tym idziemy na plaże.
- O tym pamiętam.
- Więc jesteśmy umówieni – otworzył przede
mną drzwi samochodu, trzymając za dłoń (oczywiście lekko ją musnął ustami) i
pomógł wysiąść z auta. Przede mną była wielka restauracja o jakże wymownej
nazwie „Bon appétit!”. Tuż za nami wysiedli nasi rodzice. Justin, zamknąwszy
samochód, wstawił w moją stronę ramię, które z ochotą uchwyciłam, zdziwiona
swoim entuzjazmem. Mój tata otworzył przed nami drzwi restauracji i kolejno
weszliśmy do środka.
- Stolik dla pięciu osób, poproszę – chłopak
zamawiał stolik ani na chwilę mnie nie puszczając. . Na oko 20-letni kierownik
sami zmierzył nas wszystkich po kolei wzrokiem. Na deser zostawił sobie mnie i
Biebera. Kiedy zobaczył Justina, lekko się zdziwił, a na mój widok lekko
uśmiechnął. Mina mu zrzedła, gdy zobaczył, że moje dłonie wciąż oplatają ramię
piosenkarza. Zaczerwieniłam się, uświadamiając sobie, że musimy wyglądać jak
para. Mocniej ścisnęłam łokieć towarzysza, na co delikatnie uśmiechnął się w
moją stronę.
- Proszę za mną, panie Bieber – powiedział
lekko skwaszony pracownik.
- Podobasz mu się – wyszeptał mi Biebs na
ucho, kiedy szliśmy na drugi koniec sali. Posłałam mu znaczące spojrzenie pod
tytułem „chyba cię coś swędzi”, na co zachichotał.
- Nasz stolik znajdował się koło parkietu,
co przyjęłam z niemałym zadowoleniem. . Justin, jak gentelmanowi przystało, odsunął
dla mnie krzesło i przysunął mnie z nim do stolika. Po chwili zrobił to samo ze
swoją mamą i sam usiadł pomiędzy nami. Po mojej lewej natomiast usiadł mój
tata.
- Kelner za chwilę przyjdzie. Życzę miłego
wieczoru – kierownik ukłonił się lekko w naszą stronę i pośpiesznie oddalił.
- Więc… jak się poznaliście? – zapytała
Pattie. My spojrzeliśmy na siebie i zrobiliśmy mini-chórek.
- W galerii – stwierdził Justin.
- W skateparku – powiedziałam w ty samy
momencie.
- To może ustalicie jedną wersję.
- W skateparku poznaliśmy się oficjalnie,
ale tak naprawdę wpadliśmy na siebie już wcześniej – zaczął chłopak.
- Bo w galerii. Konkretniej w sklepie
sportowym. Ale wtedy przedstawił się jako Drew – dokończyłam.
- Czemu Drew? – spytał mój tata po
polsku.
-Ojcze – powiedziałam z udawaną
powagą – twoja ignorancja w stosunku do współczesnego świata muzyki i wokalistów
kiedyś zetnie mnie z nóg. To jego drugie imię.
- Skąd miałem
wiedzieć? – odparł oburzony po angielsku.
- Nawet ja to wiedziałam – wtrąciła mama.
- Zdrajca – mruknął w jej stronę.
- O cokolwiek chodzi, jestem po pana stronie
– Justin uśmiechnął się do mojego taty. – Kobiety zawsze są przeciwko nam.
- To nie prawda! – zaczęłyśmy zaprzeczać, na
co oni spojrzeli na siebie znacząco.
- Dobry wieczór państwu, mam na imię Thomas
i będę dzisiaj waszym kelnerem. Co mogę państwu podać?
- Spaghetti! – rzuciłam jednocześnie z
Bieberem. Spojrzawszy na siebie, zachichotaliśmy. Nasi rodzice również złożyli
zamówienie i pogrążyliśmy się w rozmowie. W końcu temat zszedł na wspólne
spędzanie czasu.
- To jak spędzacie czas? – spytała Pattie.
-Osobno i wszyscy razem. Mama na przykład
uczyła mnie gotować, tata tańca towarzyskiego, a wszyscy razem zwykle gdzieś
jechaliśmy – opowiadałam z uśmiechem.
- Tańca towarzyskiego? – zdziwiła się.
- Tak. Za młodu byłem tancerzem i trochę
wiedzy przekazałem córce. Właściwie nauczyłem ją wszystkiego, co sam potrafię.
No, potrafiłem. Pokochała taniec prawie tak jak ja – opowiadał z dumą mój tata.
– No ale… teraz wielu rzeczy po prostu nie zrobię. Nie ta kondycja co kiedyś.
Mniej czasu przez pracę, co oznacza tragedię dla pasji – zaśmiał się mój
ojciec.
- Bez przesady, nasze tango z wesela ciotki
Róży nie było aż takie złe – zachichotałam.
- Oprócz tego momentu, którym miałem zrobić
wyskok – skrzywił się. – Do tej pory strzyka mi w kolanie.
- Haha, to już inna historia!
- Tango? Znasz tango? – oczy Justina
błyszczały niczym dwie gwiazdy. Tylko że czekoladowe.
- No tak.
- Przepraszam na sekundkę – wstał
pośpiesznie i odszedł.
- Aż się boję zapytać, co on wymyślił –
stwierdziłam.
- Aż się boję dowiedzieć, czy on chce zrobić
to, co ja myślę – zawtórowała mi Pattie. – Mój syn miewa naprawdę dziwne
pomysły.
- Madame – usłyszałam za sobą głos Justina.
– Czy miałabyś ochotę na małe tango? – zapytał wyciągając do mnie dłoń, którą chwyciłam
wstając z miejsca.
- Synu, nie wiesz co robisz – powiedział do
Biebera mój ojciec. – Na parkiecie to diablica.
- Każdego diabła można poskromić – odparł
niezrażony.
- Spokojnie, tatku, będę delikatna,
oszczędzę go – puściłam tacie oczko.
- A teraz przepraszamy – ukłonił się lekko i
zaciągnął mnie na parkiet. – Oglądałaś „Zapach kobiety”? – zapytał idąc na sam
środek.
- Całego filmu nie. Ale uczyłam się z tatą
tego tanga. A co, chcesz je powtórzyć? – uśmiechnęłam się delikatnie, usiłując
przypomnieć sobie układ. Usłyszałam pierwsze takty utworu z tego filmu.
- Nie. Chcę je pobić – odrzekł łapiąc ramę.
Wtedy się zaczęło. Lawirowaliśmy po całym parkiecie. Obrót, skok, wychylenie,
powrót, podrzut, obrót. Nasze twarze dzieliły centymetry. Położyłam mu nogę na
biodrze, a on odchylił mnie do tyłu. Palcami przejechał delikatnie od mojej
szyi aż do uda. Złapał mnie pod kolanem i gwałtownie zaczął się cofać, przez co
zaśmiałam się lekko. Nasze ruchy były dość gwałtowne, ale opanowane. Justin
świetnie prowadził. Jego oczy mnie hipnotyzowały i zachęcały do wspólnej
zabawy. Kusiły, jak zakazany owoc. Nasze
twarze co chwilę były bardzo blisko i dzieliły je zaledwie centymetry. Musiałam
ze sobą walczyć, żeby się na niego nie rzucić. Swój taniec zakończyliśmy w
bardzo popularnej pozycji: Chłopak obejmował mnie w pasie i pochylał się nade
mną jak do pocałunku. Chwilę trwaliśmy w tej pozycji i już zaczynałam myśleć,
że jego wargi wreszcie dotkną moich, ale z transu wybudziły nas oklaski. Biebs
oprzytomniał, postawił mnie na równe nogi i lekko się ukłoniliśmy. Musnął
ustami moją dłoń i z uśmiechem podziękował za taniec. A ja cały czas biłam się
z myślami. Nie mogłam pojąć jak to możliwe, że tak na mnie działa. Bo nigdy tak
nie miałam. „Nie.. nie mogę się w nim zakochać. Przecież znam Go dwa dni! Czemu
tak świruję?! Poza tym to gwiazda! Inny świat! Musimy zostać tylko
przyjaciółmi, nie nadaję się, żeby mówił do mnie <<moja…>>”
- Dziewczyno! – Juju machał mi ręką przed nosem. – Żyjesz? Ziemia to Oliwki!
- Dziewczyno! – Juju machał mi ręką przed nosem. – Żyjesz? Ziemia to Oliwki!
- Co? Aaa. Sorki, zamyśliłam się –
zarumieniłam się lekko. – To ja dziękuję za ten taniec. W tych czasach ciężko
znaleźć kogoś w naszym wieku, kto umiałby tańczyć tango – uśmiechnęłam się
siadając przy stoliku. Nie zdążył mi odpowiedzieć, bo akurat przyszedł kelner z
naszym zamówieniem.
- Wasz taniec był świetny. To wyglądało, jakbyście już wcześniej to ćwiczyli – zachwyciła się moja mama.
- Wasz taniec był świetny. To wyglądało, jakbyście już wcześniej to ćwiczyli – zachwyciła się moja mama.
- Spontan – zaśmiałam się. – Justin dobrze
prowadzi, więc nie było problemu. Ale trapi mnie, skąd znasz tango? – pytanie
skierowałam do chłopaka siedzącego obok.
- Kiedyś wydawali przyjęcie, na którym każdy
z gości honorowych miał zatańczyć. Powiedzieli mi, że z hip-hopem mogę iść na
dyskotekę, a na ten niby-bal mam się nauczyć czegoś „konkretnego”. Stwierdziłem,
że tango będzie odpowiednie. Przed samym
przyjęciem miałem kilka lekcji tak, żeby załapać podstawy, potem douczyłem się
więcej. I teraz coś tam umiem.
- Nie coś tam, tylko naprawdę umiesz. I to
całkiem dobrze – uśmiechnęłam się.
- Państwo Bieber! Panie Bieber, jak żiwo pan
dziś wigląda. Pani Bieber, cóż za olśniewająca suknia! – kolację przerwał nam
facet z francuskim akcentem, czyżby właściciel? Stanął za mną i Biesem i
nawijał nie dopuszczając nas do słowa. – Co za cudowni taniec! Oui, oui, to był
bardzo boux danse*. Ta
namintność, milość… Oui, oui, widać jak si kochaci. Jak długo są państwo
małżeństwo? Pewni od niedawna, w końcu są państwo bardzo mlodzi. Oui, oui.
Pewni często mówi pan do swojej przepięknej młodej małżonki „je t’aime**”. Oui,
oui, z pewności. No ali ni przeszkadzam już państwu i państwa szanowni teściom.
Żiczę smacznigo, jeszczi raz dziękuję za uświninie wiczoru w „Bon Appetite!” i
zaprasziam do nas częścij – rzucił na odchodne, kłaniając się z klasą i odszedł
szybkim krokiem.
- Czy
on właśnie mnie nazwał panią… - zaczęłam z miną „WTF?”.
- … Panią Bieber…? – dokończył Juju z
podobną miną do mnie. – No… chyba tak…
Spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy
śmiechem.
- To było… - zaczął.
- Wiem – przerwałam mu chichocząc.
- Teściom? Czy ja wyglądam jak zrzędząca
teściowa? Może jeszcze mam stado wnuków? – wybuchła Pattie, przez co wszyscy
zaczęliśmy się śmiać.
-Nie widziałaś tego tańca? Nie dziw się,
wyglądali jak stare małżeństwo! Osobiście nie jestem aż tak zdziwiony, że się
pomylił – stwierdził mój tata. – Ale wnuków jeszcze nie chcę – poklepał mnie po
ramieniu, na co zrobiłam mega facepalma.
- Tato, myślisz, że nie mam co robić, tylko
robić dzieci chłopakowi, którego znam dwa dni? – spojrzałam z politowaniem na
własnego ojca.
- No i prawidłowo.
- Ale jak by pan chciał małego Bieberka, to
za dwa, góra trzy lata.. – Biebs poruszył śmiesznie brwiami, kładąc rękę na
oparciu mojego krzesła.
- Żadnych małych Bieberków! – mój ojciec
podniósł lekko głos, przez co ludzie wokół spojrzeli na niego zdziwieni. – Ręce
przy sobie – warknął już nieco ciszej.
- Tato – syknęłam. – To tylko żart –
powiedziałam oburzona jego zachowaniem. – Co to miało być? – spytałam z
wyrzutem.
- Przepraszam – szepnął spuszczając
wzrok jak skruszony nastolatek.
- Nie przepraszaj mnie, tylko Justina. O
co ci chodzi? Znowu zaczynasz odwalać? Z Pawłem, Jędrkiem, Radkiem i Krzyśkiem
było to samo, naskakiwałeś na nich o byle co.
- Bo mi zabierali córeczkę. I on też to
zrobi. W końcu to chłopak.
- Chłopak też potrafi być przyjacielem. Tak
jak ci z Polski, jeszcze się tego nie nauczyłeś? Ale oni są na innym
kontynencie, a tutaj też chcę mieć przyjaciół. Na dziewczynach świat się nie
kończy, a nie znajdę sobie znajomych, jak będziesz ich tak odstraszać! Niedługo
zaproszę kilku znajomych i mam nadzieję, że będziesz grzeczny. Dziewczyny i
chłopaki, więc ostrzegam.
- Dobrze, córciu. Postaram się być miłym.
- Mam nadzieję, tatku. Przecież nic mi nie
będzie. Mam 16 lat, nie 6. Sam mnie nauczyłeś, jak o siebie zadbać. Jestem
twoją ukochaną córeczką i będę nią zawsze, znajomi tego nie zmienią – uścisnęłam lekko jego dłoń, co odwzajemnił.
- Wiem, wiem, naprawdę przepraszam.
- Ok. Ale
przeproś Justina, dobrze?
-
Chyba go trochę przestraszyłem – zachichotał.
- Trochę? Zjechałeś go za głupi kawał!
Oberwało mu się, a nawet nie wie do końca za co! Pamiętaj, że Kanadyjczycy mają
inne poczucie humoru niż Polacy.
- Dobra, przesadziłem.
- Przeprosisz?
- Tak.
- No i git –
uśmiechnęłam się, wracając do angielskiego. Wtedy zauważyłam, że moja mama
ajęła Bieberów rozmową.
- Wszystko ok? – zapytał cicho Juju.
- Przepraszam za mojego tatę…
- Daj spokój, to był naprawdę idiotyczny
tekst – uśmiechnął się lekko.
- Na małe Bieberki zamówienia składaj u
swojej dziewczyny.
- Co?
- No to. Trochę czytam. Słyszałam jaką
cudowną parę tworzysz z Seleną Gomez.
- Mówisz, jakbyś jej nie lubiła.
- Może nie znam jej osobiście, ale… po tym
co widzę na zdjęciach, czy jak słyszę jej wypowiedzi w wywiadach… z resztą
nieważne. Nie będę obrażać twojej dziewczyny.
- Ważne, jestem ciekawy twojej opinii.
- Bez obrazy, ale… to wygląda, jakby robiła
wszystko na pokaz. Równie dobrze ja mogłabym się na tobie uwiesić, uśmiechając
się idiotycznie, jak tylko zobaczyłabym dziennikarzy – skrzywiłam się lekko. –
Jakby… nie wiem jak to ująć… pozowała? Jakby chciała sobie zrobić na tobie
reklamę. Może się mylę, może serio cię kocha, ale po prostu… no… wiesz. Nie
trawię tego. Ale nie ma sensu, żebym oceniała, skoro nie znam jej osobiście –
pokręciłam delikatnie głową, subtelnie się uśmiechając. Chłopak nie zdążył mi
odpowiedzieć, bo moja mama wtrąciła swoje trzy grosze.
- Dzieciaki, jedziemy.
Bez słowa wstaliśmy, zapłaciliśmy i
poszliśmy do wyjścia. Po drodze tata przeprosił Justina za nerwy, na co ten z
uśmiechem powiedział, że nie ma sprawy. Chłopak otworzył przed nami drzwi i
wyszliśmy. Tak jak wcześniej, trzymałam Biebera pod rękę.
- Wybacz, że się tak uwiesiłam, ale inaczej
stracę zęby przez te buty.
- Spoko… - powiedział zamyślony i lekko
zdziwiony – ale przecież jak tańczyłaś…
- … o byłam w innym świecie – dokończyłam za
niego z uśmiechem. – Muzyka jest dla mnie całkowitą odskocznią od
rzeczywistości, wtedy nie czuję, co się wokół mnie dzieje.
- Więc wyobraź sobie, że tańczysz w tym
momencie, a dojście do samochodu to część układu – szepnął mi na ucho. Widząc w
jego oczach zapał, westchnęłam cicho i… po prostu szłam. Bez przeszkód czy
potknięć. Miał rację, wizualizacja mi pomogła. Puściłam jego ramię i zaczęłam
iść w pełni samodzielnie, ale przyciągnął mnie do siebie, kładąc mi ponownie
moją dłoń na swoje ramię.
- Miałaś poczuć się pewniej, a nie mi
uciekać – uśmiechnął się lekko, na co odpowiedziałam mu tym samym. W ciszy
podeszliśmy do auta, Justin otworzył mi drzwi, pomógł wsiąść i sam zasiadł za
kierownicą.
- To jest na pokaz – powiedział patrząc
przed siebie po chwili ciszy, gdy jechaliśmy już w stronę naszych domów.
- Hm? – nie za bardzo wiedziałam, o czym
mówi.
- Miałaś rację, to na pokaz. Nie kocham Seleny, a ona nie kocha mnie.
Udajemy, że jesteśmy razem dla prasy. Dla rozgłosu. Ona wydaje płytę, ja też i
szykuję książkę. To dobry układ.
- Więc… nie jesteś z Seleną? – spytałam
niepewnie, nie do końca wiedząc, czy do tego zmierza.
- Nie.
- I jesteś wolny?
- Tak.
- Moje przyjaciółki się ucieszą –
uśmiechnęłam się delikatnie, w duchu skacząc z radości, za co sama siebie
skarciłam.
- Nie mogą o tym wiedzieć. To tajemnica.
Obiecaj, że nikomu nie powiesz, obiecaj – jego oczy wwiercały się w moje.
- Obiecuję – powiedziałam bezwiednie,
ubezwłasnowolniona siłą jego tęczówek. Kiedy Usłyszał, co chciał, spojrzał
powrotem na ulicę, a ja odetchnęłam, znowu „wolna”.
-
Niedługo to kończę. Oficjalnie „zerwiemy”. Mam już tego dość. Teraz Scooter
kombinuje jak to zrobić w wielkim stylu.
- Acha. A… ja Ci nie zaszkodzę?
- Co masz na myśli? – uniósł w zdziwieniu
brwi.
- Na pewno prędzej czy później wyłapią, że
wielki Justin Bieber kręci się gdzieś z zupełnie obcą dziewczyną.
- Szczerze? Wali mnie to – przerwał mi. –
Jesteś pierwszą osobą, jaka mnie o to zapytała, innych nie obchodzi czy wpłyną
jakkolwiek na moją karierę. A dla mnie teraz jest najważniejsze, że poznałem
ciebie – uśmiechnął się ciepło, od czego zakręciło mi się w głowie.
- Nie znasz mnie – wyszeptałam.
- Pracuję nad tym. I jak na razie jesteś
naprawdę świetną osobą i nie zapowiada się, by miało być inaczej.
- Dzięki – uśmiechnęłam się lekko.
Wysiedliśmy z auta i oparci o nie czekaliśmy na naszych rodziców. Tym razem
rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
- Justin, Tomek i Nina zaprosili nas na coś
do picia. Idziemy? – powiedziała na wstępie Pattie, gdy tylko wysiadła.
*beaux danse - fr. piękny taniec
** je t'aime - fr. kocham Cię
Super rozdział :) Teks o małych Bieberkach hahahahahaha. Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńKOCHANIE MOJE CUDNE, WSPANIAŁE, NIESAMOWITE, ZAJEBISTE. MOJA PISARKO! <3 Boziu, jakie cudne.. Jak sobie wyobrażałam gdy tańczyli.. i jak on przejechał dłonią po jej szyi aż do uda, mrr.. o jezu.. :* Wiesz, że rozdział jest cudny? I Twój szpan francuskim, ah, super, że to dodałaś, Sąsiadko Od Cukru.. :* KOCHAM CIĘ i czekam na kolejny..
OdpowiedzUsuńRozdział jest po prostu boski <3 Najbardziej rozwalający tekst był o małych Bieberkach i nie mam pojęcia skąd ty bierzesz takie zajebiste teksty <3 Czekam na następny :) @Olamisiak
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na nn!! @maja378
OdpowiedzUsuńHistoria dziewczyny, której życie zamieniło się w koszmar, stało się to za sprawą chłopaka o imieniu Justin, który za wszelką cenę chciał zniszczyć jej życie i sprawić, że się nie podniesie. Niedowartościowany i doświadczony przez życie, zagubiony, pragnący zemsty. Czy jego plan się powiedzie? Dowiecisz się tego na wrong-feeling.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania!
OdpowiedzUsuńCud8wny :D uwielbiam twoje teksty z kad ty je bierzesz dziewczyno ? ^^ naprawde wciagnelo mnie to opowiadanie wczulam sie w nie xD to tak jak bym ja byla ta dziewczyna xd bylam na innym swiecie czytajac to opowiadanie wczulam sie ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*****
Świetny rozdział, naprawdę masz talent. Zapraszam również na nasz blog.
OdpowiedzUsuńhttp://charming-crazy-stupid.blogspot.com/
ZAPRASZAM!
Pewnie ja też powinnam skomentować, jako, że przeczytałam... Kompletnie nie rozumiem, dlaczego tego nie prowadzisz. Bardzo fajne opowiadanie, ciekawa akcja, przy każdym rozdziale się śmiałam. Umiesz ładnie pisać, a masz dużo tekstu przygotowanego. Fabuła nie jest skomplikowana, nie ma żadnych mafii, gangów, narkotyków. I dobrze, bo ile można tego czytać? Ale może uda mi się cię jeszcze przekonać do kontynuowania... XD @PaniPattie
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie czekam na kolejną część ! :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://alex-faashion.blogspot.com/
Bosz, cudowne to, ale 4 rozdziału nie mogę znaleźć, więc mam pytanko czy jest i gdzie go znajdę :P <3
OdpowiedzUsuń